poniedziałek, 12 lipca 2010

10-11.07

Wszystko to czego nie lubimy nagromadziło się na naszych zawodach Warszawskich. Słońce, 35 stopni, zero wiatru, masa ludzi i psów, brak jakiegokolwiek jeziora/rzeki. No tragedia do tego gdy nie biegałam to pomagałam, więc jestem zjarana i totalnie wykończona. Plusem było to, że przynajmniej w 10 minut byłam w domu ;p
Zawody raczej mało udane, Casy mam ochotę udusić za te paskudne disy na zasadzie "oooo na drugim końcu toru jest TUNEL!!" grrr... ale jeden bieg miałyśmy na czysto ale niestety z czwartym czasem :( Za to Yasser się zrekompensował i żadnego disa, niestety trafiały się jakieś tam zrzutki i jedna odmowa, ale czasy zazwyczaj w pierwszej dwójce lub trójce ;D
Gipsy jak to Gipsy w końcu zrozumiała, że jak se chwile sama poleży to nic się nie stanie. Bawiła się i obiegała słupki, więc jestem z niej zadowolona, że mimo upału i tak stresowych sytuacji była w stanie pracować ;)
Fotorelacja będzie gdy ktoś się nad nami zlituje ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz