środa, 25 sierpnia 2010

6 miesięcy

Wczoraj Gi skończyła PÓŁ ROKU! Oczywiście u mnie jest dopiero 2,5 miesiąca. Wiele osób pytało się czy nie żałuję tej decyzji, wzięcie szczeniaka w tym wieku to problem gwarantowany, ale uwaga uwaga decyzji tej nie żałuję ale nie planuję tego wyczynu powtórzyć. Decyzje spontaniczne ponoć są najlepsze ;p Choć prawdą jest, że ten miot obserwowałam od narodzin, niesamowicie podobały mi się ich socjal i zabawy z hodowcą uwiecznione na filmach. Widocznie Gipsy była mi pisana, od samego początku, aaa pamiętam jak jechaliśmy do Ostravy, jak ja się straszliwie stresowałam i mało nie rozniosłam samochodu gdy się okazało, że GPS wprowadził nad na jakieś zadupie, po czym samochód uznał, że się zepsuje ;p Pamiętam też jak dostałam swojego maliniaka w łapy i nic nie słyszałam jak do mnie mówili, hahah to już było tak dawno temu ;p

Z tej okazji skleiłam krótki filmik:
klik

wtorek, 24 sierpnia 2010

zaległości

No dobrze, więc w skrócie jeździłyśmy pociągami po całej Polsce.
Plany miały być inne ale w efekcie w ciągu trzech dni zdecydowałam się na wyjazd do Marty, gdzie napawałam się codziennie widokiem caaałego toru agility. Gipsy towarzyszyła nam w treningach, nauczyła się nawet tunelu miękkiego ale naszym głównym celem było zostawanie na starcie ;p Ja za to bawiłam się w trenera, ustawiałam torki i katowałam Martę i jej psy ;p Cztery dni minęły bardzo szybko, naszym kolejnym celem był Gdańsk, a przy okazji zawody w Sopocie (agility, wystawy, frisbee, obedience i PT) Spędziłyśmy kolejne 4 dni w fantastycznym towarzystwie i kibicując naszym. Z doskoku wystartowałam w 2 biegach jumpingowych z Casy, która o dziwo zgarnęła tylko swoją klasę na wystawie, a nie rasę i grupę ;p Laska spisała się idealnie, szybko biegała, prawie nie zrzucała a do tego zrobiłyśmy 2 zmiany których do tej pory nie była uczona!!! W poniedziałek musiałyśmy wracać do domu, 7 godzin w pociągu na korytarzu przy 35 stopniach bez osoby do rozmowy było maksymalną udręką... Wróciłyśmy do domu na 4 dni po czym szykował nam się kolejny wyjazd, tym razem na zawody w Radomiu. Tam pojechałam już tylko dla fun'u, pomagałam organizatorom i narzekałam na upał. Gipsy za to nauczyła się w końcu zostawać w klatce i całkiem szybko się w niej regenerować. Mimo, że na zawodach nie startowałam zaliczam je do najbardziej FANTASTYCZNYCH i szczęśliwych dla mnie! Noc pod Radomiem tylko mnie utwierdziła w mej fantastycznej decyzji. Następnie musiałyśmy wracać, dziewczyny pojechały na obóz a my siedzimy w domu i dalej staramy się jak najczęściej chodzić nad wodę.

Zdjęcia dzięki Oli od Diany robione przy okazji zawodów w Radomiu:




Zdjęcie z ukrycia, byłyśmy obserwowane na zawodach w Sopocie:


U Marty nad wodą:


niedziela, 8 sierpnia 2010

foty

WODA! mam pierwszego psa wodnego więc się tym co najmniej jaram ;p

Najpierw zdjęcia Klaudii z Moczydła







i moje z pobliskiego bajora:






zmiany, zmiany, zmiany.
w tej chwili jestem bez klubu, zaczyna do mnie przemawiać Obi, pewnie tylko dlatego, że zajebiście nam wychodzi bez większego wkładu pracy ;p Zrobiłam z Gipsy podstawy, robimy trochę frisbee, ona tak szybko wszystko łapie, nie chcę jej przeciążać ale to wychodzi tak zupełnie przez przypadek, tak było ze wszystkim ;p
We wtorek wyjeżdżamy na jakieś zadupie, z zadupia jedziemy do sopotu, a koło 16.08 wracam do wawy i za pewne wyjdę z siebie zanim nie dorwę poczty... ;)

środa, 28 lipca 2010

film

skleiłam pierwszy film Gipsy.
W sumie nic ciekawego tam nie ma ale zawsze można zobaczyć zarys naszej pracy:
klik
Zaraz po wcześniejszym poście podjęłam kolejne kroki, oby słuszne. Czekam teraz na odpowiedzi, aaaa mogliby już mi odpisać. ;D Już jestem coraz to bardziej przekonana w sumie na 99,9% bardzo bym chciała, żeby wypaliło.

Znowu przekonałam się jacy ludzie są głupi i bezmyślni, naiwni i jak manipulują innymi. Ahhh jak dobrze czasami wygrać ;-)

zaległości




Dwie fotki dzięki Klaudii!!!

Jesteśmy na wakacjach, obijamy się, kąpiemy w jeziorze i rzucamy frisbee. Wieczorami wsiadam na konie ale generalnie obijam się straszliwie. Myślę nad kolejnymi zawodami ale chyba mi się nie chce. Podejmuje decyzje, różne równie ciężkie, sama nie wiem, chyba czas na zmiany... Pierwszy krok zrobiłam, czekam na odpowiedz która pociągnie za sobą masę zmian. No zobaczymy mam nadzieję, że nie będę żałowała, zawsze można zrezygnować definitywnie.

Wracam do leżenia, oglądania Vivy i jedzenia kolejnych kalorii ;)

poniedziałek, 12 lipca 2010

10-11.07

Wszystko to czego nie lubimy nagromadziło się na naszych zawodach Warszawskich. Słońce, 35 stopni, zero wiatru, masa ludzi i psów, brak jakiegokolwiek jeziora/rzeki. No tragedia do tego gdy nie biegałam to pomagałam, więc jestem zjarana i totalnie wykończona. Plusem było to, że przynajmniej w 10 minut byłam w domu ;p
Zawody raczej mało udane, Casy mam ochotę udusić za te paskudne disy na zasadzie "oooo na drugim końcu toru jest TUNEL!!" grrr... ale jeden bieg miałyśmy na czysto ale niestety z czwartym czasem :( Za to Yasser się zrekompensował i żadnego disa, niestety trafiały się jakieś tam zrzutki i jedna odmowa, ale czasy zazwyczaj w pierwszej dwójce lub trójce ;D
Gipsy jak to Gipsy w końcu zrozumiała, że jak se chwile sama poleży to nic się nie stanie. Bawiła się i obiegała słupki, więc jestem z niej zadowolona, że mimo upału i tak stresowych sytuacji była w stanie pracować ;)
Fotorelacja będzie gdy ktoś się nad nami zlituje ;)

piątek, 9 lipca 2010

:DDDDD

ale jest przefantastycznie!
tfu, tfu, tfu co by nie zapeszyć ;-)







Trzymajcie kciuki za mą jutrzejszą porażkę ;-)